Złota 83. Pekin


W Warszawie sporo bloków jest lokalnie nazywanych "pekinami" a dodatkowo jest to jedna z wielu nazw Pałacu Kultury i Nauki. Jednakże pierwszym warszawskim pekinem była kamienica Wolfa Krongolda u zbiegu bardzo ruchliwych ulic - Złotej i Żelaznej. Oddana do użytku w 1899 roku była bogato zdobiona. Dwa pierwsze piętra były mocno wydzielone boniowaniem, natomiast cztery kolejne posiadały piękne obramienia okien i pilastry między drugim, a trzecim piętrem. Bogato dekorowane elewacje wieńczył szeroki fryz i gzyms. Narożnik zdobiła attyka z posągami dwóch półleżących postaci. Jedną z nich był starzec, który symbolizować miał XIX wiek, drugą był młodzieniec symbolizujący wiek XX. Między posągami umieszczono datę zakończenia budowy, 1899. Poniżej, na attyce widnieją motywy roślinne. Nie tylko fasada była tak bogato wykonana. Frontowa klatka prowadząca do reprezentacyjnych mieszkań na pietrach 1 - 3 została wykonana z białego marmuru, a żeliwne balustrady zdobione rozetami, wykonane zostały ręcznie. Na dwóch ostatnich piętrach mieszkania miały niższy standard. Zamieszkiwali je głównie robotnicy i rzemieślnicy, dlatego też i klatki schodowe wykonano inaczej - stopnie i balustrady zostały wykonane z drewna dębowego. Wejść do tych mieszkań można było jedynie od podwórza. Parter zajmowały sklepy, głównie ze sprzętem radiowym. Z czasem lokatorów przybywało aż to przeludnione miejsce zaczęto nazywać pekinem właśnie.

W czasie wojny kamienica znajdowała się tuż przy granicy małego getta. Cudem przetrwała bombardowania, a po wojnie ówczesna władza postanowiła dopełnić dzieła zniszczenia. Kilkupokojowe mieszkania dzielono na małe jedno lub dwupokojowe klatki. W czasie remontu w 1953 roku usunięto z fasady ocalałe sztukaterie, a w latach 60. zdemontowano kamienne i metalowe balkony. Usunięto też wspaniałe, bogato zdobione i ręcznie kute wrota bramy. Linie boniowania zamurowano szarym tynkiem. Lokatorami natomiast stali się ludzie z marginesu społecznego.

W 2003 na krótko przed eksmisją wszystkich mieszkańców powstał dokument w reżyserii Ewy Borzęckiej pokazujący sylwetki lokatorów. Miasto planuje rewitalizację budynku ale póki co o tym że ktoś tu jeszcze 10 lat temu mieszkał świadczy tylko termometr w jednym z okien na pierwszym piętrze.

3 komentarze:

  1. i już tylko jeden ludzik został. u dachu, znaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi jest bez głowy - jak planowanie pejzażu architektonicznego w Warszawie.

      Usuń
  2. Co ja się tu do sportowego sklepu nachodziłem...

    OdpowiedzUsuń