Powstanie Warszawskie - Dzień 58

Po likwidacji kotła północnego rozpoczęła się walka o kocioł południowy. Niemieckie oddziały szturmowe były wspierane falami ataków samolotów bojowych, które włączały się do walk w mieście zrzucając bomby zapalające i burzące oraz ostrzeliwując z broni pokładowej. Ponadto wprowadzono do walki ciężką niemiecką broń, jak moździerze, miotacze ognia i artylerię. Przeciwko blokom domów zamienionym w twierdze, których piwnice zostały tymczasem przez powstańców przekształcone w bunkry, skierowano też artylerię przeciwlotniczą i czołgi. Piwnice te musiały w końcu być oczyszczane przez oddział miotaczy ognia. W ten sposób rozbijano gniazda oporu jedno po drugim. W ciągu pierwszych tygodni września udało się odzyskać całe zachodnie nadbrzeże Wisły, a posuwając się od południa stłumić powstanie w innych dzielnicach miasta, włącznie z najdłużej i najzacieklej broniącym się przedmieściem Mokotów. Tym samym praktycznie do 27 września uwolniono od powstańców całą Warszawę, z wyjątkiem ostatniego dużego kotła w centrum miasta i przedmieścia Żoliborz.

Raport końcowy gubernatora dystryktu warszawskiego z dnia 20 grudnia 1944 sporządzony w Sochaczewie przez Friedricha Gollerta, szefa Urzędu Dystryktu Warszawskiego.

Powstanie Warszawskie - Dzień 55

Rankiem 24 września Niemcy rozpoczynają atak na na część Mokotowa kontrolowaną przez powstańców. Atak piechoty poprzedził ostrzał artyleryjski i bombardowanie. Niemcy koncentrowali ogień na położonym przy Al. Niepodległości 52 „Pudełku”. Budynek z racji położenia i wysokości był doskonałym punktem obserwacyjnym. „Pudełko” stanęło w ogniu a zawalenie się dwóch najwyższych pięter uniemożliwiły gaszenie pożaru. Budynek został opuszczony przez obrońców i po kilku godzinach ponownie przez nich zajęty. Wieczorem Niemcy przypuścili kolejny atak, tym razem z większą ilością czołgów. Zażarta obrona wymusiła odwrót sił niemieckich.

Powstanie Warszawskie - Dzień 34

3 IX - zostałam z pozostałą grupą sanitariuszek skierowana do objęcia szpitala na ul. Misyjnej - róg Racławickiej, w klasztorze sióstr Franciszkanek-Misjonarek. Po drugiej stronie Misyjnej znajdował się też szpital powstańczy.
Ranni leżeli na Sali w półsuterenie, połączonej z salą operacyjną. W szpitalu tym zastałyśmy kilka sióstr oraz następujących lekarzy: dra Blocha (ps. "Mikrob"), dra Zana, dra Słobodziana i dra Wojnicza (okulista). Kapelanem był tu ks. Jan Zieja, który wychodził z posługą kapłańską na różne punkty walczącego Mokotowa. Siostrą operacyjną została przybyła z nami Maka Rudzińska.
Rannych stale przybywało. Brakowało już łóżek. Kładliśmy rannych w nogach innych rannych, już leżących na zsuniętych łóżkach. Potem wsuwało się rannych pod łóżka, a w ostatnich dniach leżeli nawet w przejściach, tak że trudno było przejść z noszami do Sali operacyjnej. Brakowało często leków, po które chodziłam do zbombardowanego szpitala Elżbietanek. Stamtąd też udawało mi się czasem dostać dla ciężko rannych ryż czy czerwone wino na wzmocnienie. W tym okresie jedliśmy tylko kasze jęczmienną, rozgotowaną w wodzie. Kiedyś idąc obładowana butelkami z lekarstwami w nocy przez Skwer Dreszera zostałam oświetlona wystrzeloną z fortu rakietą-lampionem i ostrzelana z broni maszynowej. Stałam bez ruchu, a różnokolorowe kulki (chyba tzw. ekrazytówki) bzykały dookoła mnie, niektóre wpadały w ziemię przede mną, obsypując mi nogi ziemią. Do zgaszenia rakiety żadna mnie nawet nie drasnęła.

Wspomnienia komendantki sanitariatu Anny Danuty Staniszkis ps. Jagienka spisane z latach 80-tych.

Powstanie Warszawskie - Dzień 33

Trwają naloty na Śródmieście. Bomby rujnują m.in. kościół św. Aleksandra na pl. Trzech Krzyży i solidny gmach gimnazjum Królowej Jadwigi. Jedna z bomb spada obok gmachu YMCA przy ul. Marii Konopnickiej tworząc dogodną dla powstańców sytuację umożliwiającą opanowanie budynku. Podczas ataku od strony ogrodów Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych strzelec Stanisław Gajda ps. "Gaj" zobaczył wyskakujących przez okno dwóch żołnierzy niemieckich. Nie namyślając się, razem z głuchym strzelcem Henrykiem Nasiłowskim ps. "Czerwony" niezauważeni przez uciekających Niemców, dopadli ich od tyłu i obezwładnili, zdobywając dwa mausery i dwa pistolety maszynowe MP40.

Powstanie Warszawskie - Dzień 32

Powróciłam - marsz nocny w kanale - przedostanie się ze Starówki do Śródmieścia. Przypuszczam, że cała ta eskapada sierpniowa, a także przejście co najmniej 5 godzin kanałem wyryło na mnie piętno niesamowite, nie mówiąc tu już o ranach. Dźwigam swą poszarpaną rękę przybandażowaną do ciała i ciągnę lekko zranioną nogę.

Moje spalone włosy są w nieładzie - krótkie są i podstrzyżone. Chcę wyobrazić sobie, co się działo i jak okropnie wyglądałam, idąc ulicami wprost z kanału do domu. Szłam do matki. O, wtedy nikt na mnie nie zwracał uwagi. Ze wszystkich stron kanonady. Groza śmierci. Tu się odczuwało tę słabość ludzi po twarzach zmęczonych i otępiałych, chęć zrzucenia z siebie, niech inni cierpią, abyśmy my wyszli cało i uniknęli tej strasznej śmierci. Czasem modlitwa tchórzliwa dochodziła mych uszu i gdzieś z piwnic przerażone do szaleństwa oczy tłumu. Przecież nie wszyscy tacy byli - o nie. Spotykało się w każdym kącie zrujnowanym oczy pałające i oczy szczere. Kobiety całujące miejsca święte, skrwawione - oni podtrzymywali w nas ducha. Trwaliśmy 2 miesiące.